Zapewne większość z nas nazwę "Dolina Prądnika" kojarzy z Ojcowskim Parkiem Narodowym i przyległościami. Nic w tym dziwnego, ponieważ jest to przepiękny teren z urokliwą fauną i florą, zapierającymi dech w piersiach widokami, pełen ciekawych formacji skalnych.
Moim zdaniem trochę niefortunne jest to, że użytek ekologiczny w Krakowie między osiedlami Prądnik Biały, Witkowice a granicą miasta nosi tę samą nazwę, zważywszy na nieodległą przecież "ojcowską" dolinę.
Nie wiem, co kierowało decydentami aby tak nazwać ten użytek, więc jeśli ktoś z czytelników posiada informacje na ten temat, byłbym wdzięczny za komentarz.
Fajnie, że coś takiego powstało, ponieważ jest to malowniczy teren tuż obok jednego z większych krakowskich osiedli, gdzie mieszkańcy mogą wyskoczyć na spacer, pobiegać czy przejechać ten teren na rowerze. Jeśli odpowiedni do jazdy w takim terenie posiadają (umiejętności także się przydadzą, bo w kilku miejscach gdy jest błotniście tuż przy rzece można zaliczyć nieplanowaną kąpiel).
Wycieczkę można zacząć przykładowo w okolicach Dworku Białoprądnickiego, gdzie oprócz samego zespołu budynków znajdującego się na jego terenie, możemy obejrzeć Zajazd Kościuszkowski (trawiony przez pożary pod koniec lat 90-tych XX wieku) oraz stojący naprzeciwko budynek tzw. "czworaków", czyli pomieszczenia gdzie mieszkała kiedyś służba dworska.
Co ciekawe budynek czworaków, z tego co pamiętam zawsze był jakoś tam zagospodarowany w przeciwieństwie do Zajazdu Kościuszkowskiego, którego zapamiętałem jako wiecznie zaniedbany, zrujnowany z oknami zabitymi dechami.
Na szczęście oba budynki są świetnie odrestaurowane i zagospodarowane, nie straszą już przejeżdżających jedną z głównych arterii Krakowa.
Lepszych czasów doczekał się również pobliski ceglany młyn, który w chwili gdy piszę tego posta przechodzi remont.
Na temat samego dworku nie będę się rozpisywał, ponieważ pełno informacji na jego temat znaleźć można w internecie.
Jako ciekawostkę dodam, że oprócz zajazdu, również pobliski park nosi nazwę na cześć Tadeusza Kościuszki, który przebywał w tym miejscu.
Na południowo-wschodnim krańcu parku na rzece Prądnik (Białucha) znajduje się zabytkowy jaz z XIX wieku, prawdopodobnie jedyny taki istniejący obiekt na terenie Krakowa.
Niestety ten wodny obiekt inżynieryjny nie jest w najlepszym stanie i nie zanosi się na jego remont, choć były projekty do budżetu obywatelskiego.
Po spacerze przez park udajemy się wzdłuż rzeki w kierunku ulicy Górnickiego gdzie przy mostku wita nas tablica informująca, że wchodzimy na teren użytku ekologicznego "Dolina Prądnika".
Szlak jest oznaczony kolorem niebieskim i prowadzi wydeptaną ścieżką brzegiem rzeki.
Teraz kilka słów na temat samego użytku ekologicznego.
Został on powołany w 2008 roku, zajmuje obszar 14,14ha.
Celem użytku jest zachowanie naturalnie meandrującego koryta rzeki Prądnik (Białucha),
będącego siedliskiem wielu chronionych gatunków zwierząt (m.in. 19 gatunków ssaków, 51 gatunków ptaków w tym pliszkę górską, która występuje jedynie w tej okolicy na terenie miasta Krakowa).
Ze ssaków szczególnie bobry dają się we znaki, ponieważ spotkamy po drodze mnóstwo ogryzionych pni drzew. Część z nich poległa, a niektóre dość grube drzewa bobry ambitnie próbowały położyć ale im się nie udało - jeszcze.
Bez obaw, za każdym razem gdy tam byłem nie spotkałem tych zwierząt.
Po drodze znajduje się kilka miejsc, w których można spocząć na drewnianej ławeczce i posłuchać szumu rzeki. Na plus dodam także, że w porównaniu do lat ubiegłych ścieżka jest dość drożna i można bez problemu przejechać na rowerze. Wcześniej dało się przejechać większość odcinka od strony ul. Górnickiego, ale im bliżej ul. Zielone Wzgórze, tym przejażdżka bardziej zamieniała się w przedzieranie przez dżunglę pokrzyw.
Gdy znajdziemy się przy ulicy Zielone Wzgórze można się udać w kierunku zachodnim, przejść lub przejechać przez most i dotrzeć do ulicy Glogera.
Ewentualnie iść cały czas prosto polną drogą, przechodzącą później w asfaltówkę, którą dotrzemy do cegielni w Zielonkach. Potem możemy udać się w stronę centrum wsi lub podążać na wschód, gdzie dość niedaleko znajduje się kilka obiektów związanych z Twierdzą Kraków (m.in. Fort artyleryjski "Marszowiec", niestety niedostępny do zwiedzania ale można go obejrzeć z daleka).
Jeśli zaś wybierzemy kierunek wschodni przy wyjściu z użytku "Dolina Prądnika" i zdecydujemy pójść w stronę Witkowic, to zaraz przy ulicy w niewielkim zagajniku znajdują się relikty magazynu amunicji (prochowni) z czasów zaboru austriackiego.
W miejscu tym 5 czerwca 1927 roku, już w czasach wolnej Polski doszło do eksplozji składowanych tu materiałów wybuchowych, w wyniku której uległo poważnym zniszczeniu wiele okolicznych budynków.
Wybuch był tak potężny, że uszkodził witraże w kościołach w Śródmieściu. Z okien powylatywało wiele szyb w promieniu ponad kilku kilometrów.
Ofiar w ludziach na szczęście nie było wiele. Zginął jedynie jeden żołnierz strzegący prochowni. Było za to, co zresztą oczywiste wielu rannych.
Do podobnego zdarzenia doszło jeszcze za czasów austriackich w prochowni na Woli Duchackiej, w której wybuchł pożar wskutek uderzenia pioruna.
Użytek ekologiczny wzdłuż rzeki Białucha, to świetny sposób na relaks, zwłaszcza dla kogoś, kto mieszka blisko a nie wie, że ma coś takiego praktycznie pod nosem.
Niestety jak to często bywa, zdarzają się miejsca gdzie znajdziemy trochę śmieci pozostawionych przez biesiadników lub które przyniosła woda.
Nie jestem przekonany czy rozstawienie koszów na śmieci poprawiło by sytuację.
Poza tym jak ktoś miał siłę żeby przytachać tam kilka butelek z browarem i wyżerkę, to nie rozumiem jaki byłby problem zapakować puste butelki, puszki czy opakowania po prowiancie z powrotem do siatki czy plecaka i wywalić je w najbliższym koszu...
W sumie takie miejsca są na pewno fajne i jeśli chodzi o środowisko oraz ekologię to również należy o niej pamiętać. Ja również miałam okazję już współpracować z firmą http://eco-expert.eu/ która zrobiła dla mnie profesjonalną analizę środowiskową.
OdpowiedzUsuń